Dni mijały szybko, czułam, że za szybko. Dzień wyjazdu Justina zbliżał się nieubłaganie.
Kiedy z nim byłam świat wyglądał tak, jak ten na kinowym ekranie, widziany w dodatku przez trójwymiarowy okulary. Był kolorowy i ekscytujący. Nie musieliśmy robić nic nadzwyczajnego, czasem po prostu siedzieliśmy w domu i rozmawialiśmy prawie do rana. Czasem ja uczyłam się do zbliżającej się matury,a Justin był obok pochłonięty swoim laptopem. Zawsze na wyciągnięcie mojej ręki. Blisko.
- Masz ochotę na lody? - spytałam go kiedy leżeliśmy. Nasze łóżka nadal były ze sobą połączone i noce spędzaliśmy wspólnie.
- Yep, gdzie są ? - odpowiedział i zerknął na mnie.
- W piekarniku. - uśmiechnęłam się słodko.
Justin poderwał się i zaczął mnie łaskotać.
- O proszę, mistrzyni sarkazmu! Co teraz powiesz? - mówił nie przestając. Parsknęłam głośno śmiechem.
- J-jjjuuuż nię będę - wykrztusiłam starając się trzymać jego ręce z daleka od mojego ciała. Justin zmrużył oczy i spojrzał na mnie podejrzliwie,
- Nie wiem czy mogę ci ufać. - na chwilę przestał mnie łaskotać,ale nadal pochylał się nade mną wsparty na łokciach.
- Już nie będę, obiecuję - mruknęłam i trzepnęłam go w rękę, na co on zwalił się na mój brzuch. Ułożył na nim głowę,a ja przeczesałam dłonią po jego włosach. Sama się sobie zdziwiłam to było takie nie w moim stylu,ale ostatnio przyłapywałam się na tym, że bardziej odpowiadała mi bliskości Justina, on sam nie skąpił mi czułości. Często łapał mnie za rękę albo po prostu leżał obok. Na początku było to dla mnie coś innego, nowego. Ale wkrótce zaczęło mi to odpowiadać, chyba powoli uczyłam się na nowo okazywać uczucia.
Więc leżeliśmy tak w czwartkowe popołudnie, on z głową na moim brzuchu, a ja rękami bawiłam się jego włosami. Nagle Justin wbił we mnie wzrok.
- Wyjedź ze mną.
Uniosłam brew. Co on ma na myśli ? Przecież ledwo się znamy, co prawda zbliżyliśmy się do siebie, ale żeby od razu uciekać? Oczami wyobraźni widziałam nas w jakimś małym miasteczku, gdzie Justin nie musiałby się ukrywać przed fotoreporterami.
- Serio. Pojedźmy gdzieś. Dasz się zaprosić na kręgle lub cokolwiek? - kontynuował wyrywając mnie z rozmyślań. No tak, pewnie, że chodzi mu o wyjście z domu kretynko. Nudzi się z tobą, zgromiłam się w myślach. Co chwilę powtarzałam sobie, że to tylko przygoda, nie chciałam się angażować, bo wiedziałam, że to nic dobrego.
Justin zaniepokojony moim milczeniem kontynuował swój monolog.
- To znaczy nie musimy, jeśli nie chcesz. Albo może..
- Justin. Przymknij się. - przerwałam ze śmiechem. - Jedźmy. - mruknęłam zadowolona. W mojej głowie właśnie narodził się pewien plan, ale póki co musiałam go dokładnie przemyśleć.
Justin wyjechał na główną drogę prowadząca do miasta. Pożyczyliśmy zasłużonego forda mojej babci mówiąc jej, że wybieramy się do pobliskiego sklepu. Jechaliśmy i jechaliśmy, aż niebo nad drzewami stało się różowe.
- Gdzie teraz? - odezwał się po jakimś czasie. Zerknęłam przez szybę, byliśmy już w mieście. Na początku chciałam zabrać go na imprezę na którą zapraszał nas Alan, ale potem wpadłam na lepszy pomysł.
- Prosto do końca,a potem w prawo - zakomunikowałam zwięźle.
Justin spojrzał na mnie pytająco.
- Nie powiesz mi gdzie jedziemy?
Posłałam mu tajemniczy uśmiech i wzruszyłam ramionami.
- Teraz w prawo. - powiedziałam po chwili. Justin skręcił i rozejrzał się po okolicy.
Staliśmy pod hotelem, tym samym, w którym zatrzymała się ekipa Justina i on sam, zanim utknął ze mną u babci.
- Dlaczego tu przyjechaliśmy? - spytał chłodno. Jego twarz nie wyrażała żadnych emocji.
Nie takiej reakcji się spodziewałam. Sądziłam, że Justin się ucieszy. Uśmiechnęłam się nieśmiało.
- Pomyślałam, że chcesz spotkać się ze znajomymi. Nie widzieliście się już od zeszłego piątku, to kawał czasu - wytłumaczyłam i delikatnie zerknęłam na niego.
Justin przygryzał dolną wargę żeby się nie uśmiechnąć. Czyli jednak się cieszył!
Klepnęłam go w ramię.
- Nie zgrywaj się. - rzuciłam,a chłopak obdarzył mnie szerokim uśmiechem, który w mgnieniu oka odwzajemniłam.
Wjechaliśmy na podziemny parking, Justin znał kod, więc postanowiliśmy tam zostawić samochód.
- To ty leć, a ja tutaj poczekam. - powiedziałam kiedy wyszliśmy z auta. Nie zamierzałam iść razem z Justinem, pewnie chciał się odprężyć i wreszcie ode mnie odpocząć.
- Co? - spojrzał na mnie zdziwiony.
- Nie musisz się śpieszyć, włączę radio i poczekam tak długo jak trzeba. - rzuciłam wesoło i oparłam się o maskę samochodu.
Justin podrapał się po karku i rozejrzał na boki.
- To jakiś żart ?
Teraz to ja patrzałam na niego zdziwiona.
- Nie?
- Chce żebyś ich poznała, żeby oni poznali ciebie
Skrzyżowałam ręce na piersiach.
- Poczekam tutaj.
Wpatrywaliśmy się w siebie przez chwilę. Nagle Justin schylił się i łapiąc mnie za uda podniósł i przerzucił sobie przez ramię.
- Postaw mnie! - krzyczałam, a Justin kompletnie nie przejmując się moimi słowa ruszył przed siebie.
- A pójdziesz po dobroci ? - spytał i wcisnął przycisk przywołujący windę.
- Ummm, okej. Tylko mnie postaw - bąknęłam w końcu. Justina postawił mnie na ziemi,a ja poprawiłam swoją koszulkę. Znów miałam na sobie dres! Gdybym wiedziała, ubrałabym coś lepszego.
- Wyglądasz ślicznie - powiedział widząc moje zażenowanie i ujął mnie za dłoń. Spojrzałam to na niego to na nasze splecione dłonie.. i udając, że rozwiązał mi się but uwolniłam rękę z uścisku. Nie wiem dlaczego to zrobiłam, może obawiałam się swoich uczuć? Lub bałam się reakcji jego bliskich na nasz widok? Wątpię, że zrozumieliby naszą relację, sama jej nie rozumiałam. Nie wiem kim dla siebie byliśmy.
Justin na widok swojego teamu bardzo się ucieszył,oni z resztą także. Nie spodziewali się przecież naszego przyjazdu. Siedzieliśmy i rozmawialiśmy, to znaczy ja byłam raczej obserwatorem, nie chciałam się wtrącać.
- Więc teraz możesz już z nami zostać ? - spytał Alfredo i wyjął z szafki butelkę whiskey. Napój mienił się złotymi refleksami, kiedy postawił go na stole przed nami.
Mogłam spodziewać się tego, że teraz Justin zechce zostać w hotelu, przecież były tutaj osoby, które zna i za którymi tęsknił. Jednak gdzieś w głębi duszy miałam nadzieję, że odmówi i wróci ze mną do babci, do naszego pokoju, naszego łóżka.
Spojrzałam wyczekująco na Justina, który milczał jakby przetwarzał w myślach pytanie Alfredo.
- Wracam z Natalja. Umówiliśmy się na oglądanie filmu. - powiedział w końcu,a wszyscy spojrzeli na niego szeroko otwartymi oczami. Nawet ja mimo, że w głębi duszy miałam nadzieję, że zostanie ze mną, nie sądziłam, że tak naprawdę będzie. Justin spojrzał na mnie pytająco, chcąc upewnić się czy podjął słuszną decyzję. Bez namysłu posłałam mu szczery uśmiech,który odwzajemnił.
Justin prowadził jedną ręką, palce drugiej splótł z moimi. Moje ciało zesztywniało pod wpływem tego niespodziewanego dotyku. Zerknęłam niepewnie na Justina, który skupiony był na drodze.
- Dlaczego to robisz? - spytałam w końcu. To pytanie nurtowało mnie już od dłuższego czasu. Najpierw pocałował mnie w czoło, potem zaczęło się przytulanie, spanie razem. Nie wiedziałam co mam o tym myśleć.
- Bo chce - odpowiedział i posłał mi łobuzerski uśmiech. - A ty? Nie chcesz tego? - spytał, w jego głosie słychać było niepokój.
"Chce, i to mnie niepokoi" chciałam powiedzieć,ale zamiast tego po prostu wzięłam jego dłoń. Bawiłam się jego palcami, śledziłam jego linie papilarne.
- Cieszę się, że ze mną wracasz. - powiedziałam po chwili.
Justin nie spuszczał wzroku z drogi,uśmiechnął się pod nosem i rzucił.
- Ja też.
I tyle, pełno było między nami niedomówień. Tyle chciałam wiedzieć, tyle chciałam mu powiedzieć, ale może bałam się odpowiedzi?
Wkrótce zajechaliśmy pod dom.
- Dobrze być już w domu. - powiedział Justin i rzucił się na kanapę. Pomyślałam wtedy, że tak mogłoby być już zawsze. Chcąc przegonić moje myśli zerknęłam na wiszący na ścianie zegar. Było już po 22, babcia pewnie śpi, pomyślałam.
- Chcesz coś do jedzenia?
- Chcę iść do naszego łóżka. - powiedział z uśmiechem.
Przełknęłam głośno ślinę.
Naszego łóżka? Niemal żałowałam,że Justin znów planował spać ze mną w jednym łóżku. Bałam się, że w końcu dostrzeże to jak zbliżyłam się do niego. Bałam się, że za kilka dni kiedy wyjedzie nie będę w stanie spać już sama. Teraz miałam go na wyciągniecie ręki,był obok i powoli robiłam to czego od czasu bycia z Pawłem unikałam, zaczęłam przyzwyczajać się do obecności drugiej osoby.
Mało tego, chciałam tego, chciałam bliskości i ciepła Justina. Ciężko było mi się do tego przyznać, ale tak właśnie było.
- Na pewno nie chcesz jeść ? - spytałam kiedy wyszłam z pod prysznica. Justin leżał już w łóżku przykryty kołdrą.
- Chodź tutaj Natalja. - poprosił nieśmiało, na co ja oblałam się rumieńcem. Szybko wskoczyłam na miejsce obok niego i ułożyłam głowę na poduszce.
Justin patrzał w sufit, a ja w jego idealny profil, który wyróżniał się na tle białej ściany.
- Natalja - zaczął tym swoim cudownym akcentem i zerknął na mnie.
- Tak?
- Wyjedź ze mną. - szepnął i przekręcił się w moją stronę. Spojrzałam na niego niepewnie. Jego oczy były widoczne, nawet w tych ciemnościach. Gdy na mnie patrzył, jego wzrok stał się delikatny.
- Znowu? Dopiero co wróciliśmy. - odpowiedziałam pewna, że na myśli ma kręgle lub bilard.
Zauważyłam, że kręci głową.
- Wyjedź ze mną w trasę. - uzupełnij,a ja oniemiałam. Nie mogłam sobie poradzić z natłokiem uczuć, które się we mnie kumulowały, ponownie spojrzałam na jego nieskazitelną twarz.
- Jak to? - wydukałam.
- Pojedź zamiast twojej siostry. Pojedź ze mną,spędźmy razem kolejny tydzień. - powiedział cicho,a mi zawirowało w głowię. Kompletnie zapomniałam o konkursie! To wszystko wydawało mi się teraz takie obce, jeszcze dwa tygodnie temu siedziałam na pudelku i przeglądałam plotki o Justinie Bieberze,a teraz on leżał obok mnie, mało tego! Nie chciał kończyć naszej znajomości,chciał więcej!
Zagryzłam nerwowo wargę.
- Dobrze. - powiedziałam w końcu. Nie wiedziałam jak przyjmą to rodzice, nie wiedziałam jak poradzę sobie z maturami, ale wiedziałam, że nie chcę, żeby nasza znajomość zakończyła się w momencie, w którym dopiero nabierała tempa. Dobrze, że w pokoju panowała ciemność, bo w niej o wiele łatwiej jest ukryć uczucia .
Justin odetchnął z ulgą,a ja nerwowo wędrowałam dłonią po łóżku. W końcu trafiłam na jego dłoń, zamknęłam ją w swojej i z uśmiechem na twarzy zasnęłam.
***
We're not lovers, but more than friends.
/Nie jesteśmy kochankami, ale więcej niż przyjaciółmi. /
______________________________________
No jak widać akcja nabiera tempa! :)
Dziękuję za cuuuudowne komentarze, to niesamowity zastrzyk energii dla mnie!
Buziaki! <3