środa, 26 czerwca 2013

Rozdział 14. "DATE?"

-Co mi zrobisz jak mnie znajdziesz? - usłyszałam z pokoju obok. Uśmiechnęłam się pod nosem, Justin z nudów schował się przede mną  i kazał mi siebie szukać. Skierowałam swoje kroki do salonu i krzyknęłam.
- Przytulę cię!
Stłumiony chichot doszedł do moich uszu, prawdopodobnie z garderoby mojej babci.
- Tak? To jestem w szafie. - usłyszałam w odpowiedzi i drzwi z szafy otwarły się, po chwili wyszedł z nich Justin z uśmiechem od ucha do ucha. Nie w sposób było go nie odwzajemnić. - Więc ? - spytał podchodząc do mnie.
- Więc co? - udawałam, że nie wiem o co mu chodzi oplotłam ręce na piersiach i  zrobiłam krok w tył. Justin zaśmiał się lekko.
- Chcę moją nagrodę - powiedział i otwierając ramiona zamknął mnie w szczelnym uścisku. Zarumieniłam się nieco,ale również zarzuciłam mu ramiona na szyję w niezwykłym jak na mnie geście okazania uczuć. Po prostu tego chciałam, chciałam przytulić Justina Biebera.. i zrobiłam to.
Justin równie wydawał się być tym zaskoczony.
- Idziemy na spacer do lasu ? - mruknęłam w jego szyję.
Cofnął głowę, żeby móc na mnie spojrzeć.
- Myślisz, że możemy ? - spytał nie wypuszczając mnie z objęć.
Był tak blisko mnie, ze nie mogłam skupić się na tym co do mnie mówił, był wystarczająco blisko, żebym czuła żar jego oddechu na swoich ustach.
"Natka weź się w garść" upomniałam się w myślach. Ostatnio musiałam robić to dość często, nie wiem co się ze mną działo. Każda chwila spędzona razem sprawiała, że przywiązywałam się do Justina co raz bardziej. Próbowałam nie pokazywać po sobie, że martwi mnie jego wyjazd. Wiedziałam, że wtedy wszystko się skończy. Ale przecież wiedziałam to od samego początku, więc dlaczego teraz zaczęłam się tym martwić? Jak mantrę powtarzałam sobie, że to tylko przygoda. Dla nas obojga.
Justin wpatrywał się we mnie pytająco. Pewnie moje zbyt długie milczenie musiało wydawać się nieco dziwne.
- My możemy wszystko. - mruknęłam w odpowiedzi i rzuciłam mu łobuzerski uśmiech.


- Idziemy już? - Justin niecierpliwie przestępował z nogi na nogę a jego oczy błyszczały z podniecenia. Najwyraźniej nie mógł się doczekać naszej wycieczki do lasu. Wywróciłam z uśmiechem oczami, zachowywał się jak dziecko, któremu ktoś obiecał lizaka.
- Zaraz, muszę zadzwonić do mamy. - rzuciłam biorąc do ręki mojego blackberry. Przejechałam kciukiem po ekranie i weszłam w książkę adresową. Nie mam pamięci do numerów.
Ala..Alan..Babcia(dom)..Ciocia Henia..Ciocia Danka..Dom..Daniel, nerwowo przewinęłam w dół i znalazłam się na literce G. Gabi..Goczoł..Ilonka..i nagle mój wzrok skupił się na literce J, pod którą widniał tylko jeden kontakt. Justin. W dodatku z buziaczkiem!
Oniemiałam, to jakiś żart? Skąd się tutaj wziął? Wybrałam numer chcąc przekonać się czy jest prawdziwy. Byłam pewna, że Oliwia majstrowała przy moim telefonie i zrobiła mi psikus.
Nasłuchiwałam i po chwili usłyszałam dźwięk z tarasu. To komórka Justina! Szybko się rozłączyłam. Byłam zaskoczona, jakim cudem jego numer znalazł się w moich kontaktach?
- Popatrz kto do mnie dzwonił! - zawołał wesoło Justin wchodząc do salonu. Podsunął mi ekran swojego iPhone przed twarz. Zmrużyłam oczy i wyczytałam ostatnie połączenie. Natalja. Z buziaczkiem!
- Kiedy to zrobiłeś? - wydukałam.
Wpisał swój numer do mojego telefonu i mój do swojego. To oznaczało, że będziemy w kontakcie kiedy wyjedzie. Bo wyjedzie. Już za dwa dni. Szybko odgarnęłam tą myśl w ciemne zakamarki mojego umysłu, nie chciałam martwić się tym teraz.
Justin uśmiechnął się łobuzersko, tak jak lubię najbardziej, i pociągnął mnie do wyjścia.
- Chodźmy już! - zawołał.

- Ummm..pełno tu robactwa. - Justin odsuwał przed nami gałęzie, widocznie też nie lubi małych pełzających i latających owadów. Słońce z trudem przedzierało się przez gęste konary drzew. Otaczały nas liczne krzaki i porosty. Nie ma się co dziwić, przecież byliśmy w lesie.
- Możemy wracać jeśli chcesz. - rzuciłam idąc tuż za nim.
Justin przystanął nagle nie ostrzegając mnie, przez co wpadłam wprost w jego plecy.
- Nie znasz zasad komunikacji podczas wędrówek po lesie? - burknęłam pocierając czoło, które ucierpiało po naszym zderzeniu.
Justin uniósł pytająco brew i zachichotał.
- To takie zasady istnieją?
- Powinni je wymyślić specjalnie dla ciebie - rzuciłam na co on wywrócił oczami. - Dlaczego się zatrzymałeś? - złapałam się pod boki i rozejrzałam.
- Co tam jest? - spytał i wskazał palcem w nieznanym kierunki. Podążyłam za nim wzorkiem i uśmiechnęłam się pod nosem widząc obiekt, który zainteresował Justina.
- To drewniana altana, miejsce schadzek. - wytłumaczyłam zgodnie z prawdą. Babcia wielokrotnie opowiadała mi różne historie miłosne o ludziach, którzy spotykali się tutaj. Drewniana altanka w środku lasu była zdecydowanie romantycznym miejscem, dla mnie też.
- Romantyczne miejsce - rzucił wpatrując się w altanę. Justin chyba czytał mi w myślach! - Chodźmy tam!
- Nie! - odpowiedziałam trochę za szybko. Ja i Justin w romantycznej scenerii ? Wydaję mi się, że wtedy moja wyobraźnia kompletnie by oszalała. Nie chciałam ryzykować. - Uh.. to znaczy chodźmy gdzieś usiąść, nie chce mi się tam iść, bolą mnie nogi - wydukałam drapiąc się po łokciu i krzywo się uśmiechnęłam,ale wyszedł mi z tego raczej grymas.
Justin wywrócił oczami z uśmiechem.
- Boi się pani iść ze mną w miejsce schadzek ? - spytał i zrobił krok w moją stronę.
- No co ty! - zachichotałam nerwowo i zrobiłam mały krok w tył.
- Odnoszę inne wrażenie, panno Nataljo - Boże, dlaczego on mi to robi?! Jego cudowny akcent i figlarny uśmiech doprowadzał mnie do obłędu. Stałam i wpatrywałam się w niego, kiedy Justin zrobił kolejny krok zmniejszając dystans między nami. W pogłębiającym się chłodzie dnia na odległość czułam żar jego ciała. Justin stał blisko mnie i wpatrywał się we mnie w sposób, który bez dwóch zdań mnie zawstydzał.
Przez chwile staliśmy,on zapatrzony we mnie z szerokim uśmiechem i ja spoglądająca w górę, na niego. Wokół nikogo nie było, towarzyszył nam tylko delikatny podmuch wiatru. I nic poza tym.
To był idealny moment na pocałunek.
- Powinieneś mnie pocałować - palnęłam zanim to przemyślałam. Czy ja powiedziałam to na głos? - Jezus, nie chciałam tego powiedzieć - złapałam się za głowę. Ale ze mnie idiotka! Nie chciałam iść z Justinem do altanki, bo obawiałam się, że za dużo sobie wyobrażę. Okazuję się, że nawet w środku ciemnego lasu moja wyobraźnia zaczęła pracować. I to na pełnych obrotach. Co za wstyd!
Czekałam aż Justin wybuchnie śmiechem,ale zamiast tego on podrapał się nerwowo po karku i rzucił.
- Chciałbym.
Co?
Uniosłam brwi ze zdziwienia, na co Justin zachichotał.
- Ale po prostu chciałbym to zrobić jak trzeba,okej? - kontynuował nie odrywając ode mnie wzroku. - Iść z tobą na randkę, odprowadzić pod drzwi i skraść ci całusa. Ale nie mogę, nie mogę bo wszędzie są fotoreporterzy. - zakończył i przejechał dłonią po włosach.
To był zdecydowanie za duży przepływ informacji, nie wiedziałam co mam o tym myśleć. Zdecydowałam że lepiej będzie jak po prostu wrócimy do domu.
- Wydaję mi się,że powinniśmy iść..
- Na randkę? - spytał z łobuzerskim uśmiechem na co ja oblałam się rumieńcem.

***



You make me glow, but I cover up, won't let it show.
Cause I don't wanna fall in love.


/Sprawiasz, że promienieję, ale maskuję to, nie pokażę tego. 
Ponieważ nie chcę się zakochać /


***


______________________________________

TADAM! taki tam suprajs, przynajmniej tyle mogę zrobić dla Was za te cudowne komentarze :)
UWIELBIAM WAS! <3

niedziela, 23 czerwca 2013

Rozdział 13. "OUR BED"

Dni mijały szybko, czułam, że za szybko. Dzień wyjazdu Justina zbliżał się nieubłaganie.
Kiedy z nim byłam świat wyglądał tak, jak ten na kinowym ekranie, widziany w dodatku przez trójwymiarowy okulary. Był kolorowy i ekscytujący. Nie musieliśmy robić nic nadzwyczajnego, czasem po prostu siedzieliśmy w domu i rozmawialiśmy prawie do rana. Czasem ja uczyłam się do zbliżającej się matury,a Justin był obok pochłonięty swoim laptopem. Zawsze na wyciągnięcie mojej ręki. Blisko.
- Masz ochotę na lody? - spytałam go kiedy leżeliśmy. Nasze łóżka nadal były ze sobą połączone i noce spędzaliśmy wspólnie.
- Yep, gdzie są ? - odpowiedział i zerknął na mnie.
- W piekarniku. - uśmiechnęłam się słodko.
Justin poderwał się i zaczął mnie łaskotać.
- O proszę, mistrzyni sarkazmu! Co teraz powiesz? - mówił nie przestając. Parsknęłam głośno śmiechem.
- J-jjjuuuż nię będę - wykrztusiłam starając się trzymać jego ręce z daleka od mojego ciała. Justin zmrużył oczy i spojrzał na mnie podejrzliwie,
- Nie wiem czy mogę ci ufać. - na chwilę przestał mnie łaskotać,ale nadal pochylał się nade mną wsparty na łokciach.
- Już nie będę, obiecuję - mruknęłam i trzepnęłam go w rękę, na co on zwalił się na mój brzuch. Ułożył na nim głowę,a ja przeczesałam dłonią po jego włosach. Sama się sobie zdziwiłam to było takie nie w moim stylu,ale ostatnio przyłapywałam się na tym, że bardziej odpowiadała mi bliskości Justina, on sam nie skąpił mi czułości. Często łapał mnie za rękę albo po prostu leżał obok. Na początku było to dla mnie coś innego, nowego. Ale wkrótce zaczęło mi to odpowiadać, chyba powoli uczyłam się na nowo okazywać uczucia.
Więc leżeliśmy tak w czwartkowe popołudnie, on z głową na moim brzuchu, a ja rękami bawiłam się jego włosami. Nagle Justin wbił we mnie wzrok.
- Wyjedź ze mną.
Uniosłam brew. Co on ma na myśli ? Przecież ledwo się znamy, co prawda zbliżyliśmy się do siebie, ale żeby od razu uciekać? Oczami wyobraźni widziałam nas w jakimś małym miasteczku, gdzie Justin nie musiałby się ukrywać przed fotoreporterami.
- Serio. Pojedźmy gdzieś. Dasz się zaprosić na kręgle lub cokolwiek? - kontynuował wyrywając mnie z rozmyślań. No tak, pewnie, że chodzi mu o wyjście z domu kretynko. Nudzi się z tobą, zgromiłam się w myślach. Co chwilę powtarzałam sobie, że to tylko przygoda, nie chciałam się angażować, bo wiedziałam, że to nic dobrego.
Justin zaniepokojony moim milczeniem kontynuował swój monolog.
- To znaczy nie musimy, jeśli nie chcesz. Albo może..
- Justin. Przymknij się. - przerwałam ze śmiechem. - Jedźmy. - mruknęłam zadowolona. W mojej głowie właśnie narodził się pewien plan, ale póki co musiałam go dokładnie przemyśleć.

Justin wyjechał na główną drogę prowadząca do miasta. Pożyczyliśmy zasłużonego forda mojej babci mówiąc jej, że wybieramy się do pobliskiego sklepu. Jechaliśmy i jechaliśmy, aż niebo nad drzewami stało się różowe.
- Gdzie teraz? - odezwał się po jakimś czasie. Zerknęłam przez szybę, byliśmy już w mieście. Na początku chciałam zabrać go na imprezę na którą zapraszał nas Alan, ale potem wpadłam na lepszy pomysł.
- Prosto do końca,a potem w prawo - zakomunikowałam zwięźle.
Justin spojrzał na mnie pytająco.
- Nie powiesz mi gdzie jedziemy?
Posłałam mu tajemniczy uśmiech i wzruszyłam ramionami.
- Teraz w prawo. - powiedziałam po chwili. Justin skręcił i rozejrzał się po okolicy.
Staliśmy pod hotelem, tym samym, w którym zatrzymała się ekipa Justina i on sam, zanim utknął ze mną u babci.
- Dlaczego tu przyjechaliśmy? - spytał chłodno. Jego twarz nie wyrażała żadnych emocji.
Nie takiej reakcji się spodziewałam. Sądziłam, że Justin się ucieszy. Uśmiechnęłam się nieśmiało.
- Pomyślałam, że chcesz spotkać się ze znajomymi. Nie widzieliście się już od zeszłego piątku, to kawał czasu - wytłumaczyłam i delikatnie zerknęłam na niego.
Justin przygryzał dolną wargę żeby się nie uśmiechnąć. Czyli jednak się cieszył!
Klepnęłam go w ramię.
- Nie zgrywaj się. - rzuciłam,a chłopak obdarzył mnie szerokim uśmiechem, który w mgnieniu oka odwzajemniłam.
Wjechaliśmy na podziemny parking, Justin znał kod, więc postanowiliśmy tam zostawić samochód.
- To ty leć, a ja tutaj poczekam. - powiedziałam kiedy wyszliśmy z auta. Nie zamierzałam iść razem z Justinem, pewnie chciał się odprężyć i wreszcie ode mnie odpocząć.
- Co? - spojrzał na mnie zdziwiony.
- Nie musisz się śpieszyć, włączę radio i poczekam tak długo jak trzeba. - rzuciłam wesoło i oparłam się o maskę samochodu.
Justin podrapał się po karku i rozejrzał na boki.
- To jakiś żart ?
Teraz to ja patrzałam na niego zdziwiona.
- Nie?
- Chce żebyś ich poznała, żeby oni poznali ciebie
Skrzyżowałam ręce na piersiach.
- Poczekam tutaj.
Wpatrywaliśmy się w siebie przez chwilę. Nagle Justin schylił się i łapiąc mnie za uda podniósł i przerzucił sobie przez ramię.
- Postaw mnie! - krzyczałam, a Justin kompletnie nie przejmując się moimi słowa ruszył przed siebie.
- A pójdziesz po dobroci ? - spytał i wcisnął przycisk przywołujący windę.
- Ummm, okej. Tylko mnie postaw - bąknęłam w końcu. Justina postawił mnie na ziemi,a ja poprawiłam swoją koszulkę. Znów miałam na sobie dres! Gdybym wiedziała, ubrałabym coś lepszego.
- Wyglądasz ślicznie - powiedział widząc moje zażenowanie i ujął mnie za dłoń. Spojrzałam to na niego to na nasze splecione dłonie.. i udając, że rozwiązał mi się but uwolniłam rękę z uścisku. Nie wiem dlaczego to zrobiłam, może obawiałam się swoich uczuć? Lub bałam się reakcji jego bliskich na nasz widok? Wątpię, że zrozumieliby naszą relację, sama jej nie rozumiałam. Nie wiem kim dla siebie byliśmy.

Justin na widok swojego teamu bardzo się ucieszył,oni z resztą także. Nie spodziewali się przecież naszego przyjazdu. Siedzieliśmy i rozmawialiśmy, to znaczy ja byłam raczej obserwatorem, nie chciałam się wtrącać.
- Więc teraz możesz już z nami zostać ? - spytał Alfredo i wyjął z szafki butelkę whiskey. Napój mienił się złotymi refleksami, kiedy postawił go na stole przed nami.
Mogłam spodziewać się tego, że teraz Justin zechce zostać w hotelu, przecież były tutaj osoby, które zna i za którymi tęsknił. Jednak gdzieś w głębi duszy miałam nadzieję, że odmówi i wróci ze mną do babci, do naszego pokoju, naszego łóżka.
Spojrzałam wyczekująco na Justina, który milczał jakby przetwarzał w myślach pytanie Alfredo.
- Wracam z Natalja. Umówiliśmy się na oglądanie filmu. - powiedział w końcu,a wszyscy spojrzeli na niego szeroko otwartymi oczami. Nawet ja mimo, że w głębi duszy miałam nadzieję, że zostanie ze mną, nie sądziłam, że tak naprawdę będzie. Justin spojrzał na mnie pytająco, chcąc upewnić się czy podjął słuszną decyzję. Bez namysłu posłałam mu szczery uśmiech,który odwzajemnił.

Justin prowadził  jedną ręką, palce drugiej splótł z moimi. Moje ciało zesztywniało pod wpływem tego niespodziewanego dotyku. Zerknęłam niepewnie na Justina, który skupiony był na drodze.
- Dlaczego to robisz? - spytałam w końcu. To pytanie nurtowało mnie już od dłuższego czasu. Najpierw pocałował mnie w czoło, potem zaczęło się przytulanie, spanie razem. Nie wiedziałam co mam o tym myśleć.
- Bo chce - odpowiedział i posłał mi łobuzerski uśmiech. - A ty? Nie chcesz tego? - spytał, w jego głosie słychać było niepokój.
"Chce, i to mnie niepokoi" chciałam powiedzieć,ale zamiast tego po prostu wzięłam jego dłoń. Bawiłam się jego palcami, śledziłam jego linie papilarne.
- Cieszę się, że ze mną wracasz. - powiedziałam po chwili.
Justin nie spuszczał wzroku z drogi,uśmiechnął się pod nosem i rzucił.
- Ja też.
I tyle, pełno było między nami niedomówień. Tyle chciałam wiedzieć, tyle chciałam mu powiedzieć, ale może bałam się odpowiedzi?
Wkrótce zajechaliśmy pod dom.
- Dobrze być już w domu. - powiedział Justin i rzucił się na kanapę. Pomyślałam wtedy, że tak mogłoby być już zawsze. Chcąc przegonić moje myśli zerknęłam na wiszący na ścianie zegar. Było już po 22, babcia pewnie śpi, pomyślałam.
- Chcesz coś do jedzenia?
- Chcę iść do naszego łóżka. - powiedział z uśmiechem.
Przełknęłam głośno ślinę.
Naszego łóżka? Niemal żałowałam,że Justin znów planował spać ze mną w jednym łóżku. Bałam się, że w końcu dostrzeże to jak zbliżyłam się do niego. Bałam się, że za kilka dni kiedy wyjedzie nie będę w stanie spać już sama. Teraz miałam go na wyciągniecie ręki,był obok i powoli robiłam to czego od czasu bycia z Pawłem unikałam, zaczęłam przyzwyczajać się do obecności drugiej osoby.
Mało tego, chciałam tego, chciałam bliskości i ciepła Justina. Ciężko było mi się do tego przyznać, ale tak właśnie było.
- Na pewno nie chcesz jeść ? - spytałam kiedy wyszłam z pod prysznica. Justin leżał już w łóżku przykryty kołdrą.
- Chodź tutaj Natalja. - poprosił nieśmiało, na co ja oblałam się rumieńcem. Szybko wskoczyłam na miejsce obok niego i ułożyłam głowę na poduszce.
Justin patrzał w sufit, a ja w jego idealny profil, który wyróżniał się na tle białej ściany.
- Natalja - zaczął tym swoim cudownym akcentem i zerknął na mnie.
- Tak?
- Wyjedź ze mną. - szepnął i przekręcił się w moją stronę. Spojrzałam na niego niepewnie. Jego oczy były widoczne, nawet w tych ciemnościach. Gdy na mnie patrzył, jego wzrok stał się delikatny.
- Znowu? Dopiero co wróciliśmy. - odpowiedziałam pewna, że na myśli ma kręgle lub bilard.
Zauważyłam, że kręci głową.
- Wyjedź ze mną w trasę. - uzupełnij,a ja oniemiałam. Nie mogłam sobie poradzić z natłokiem uczuć, które się we mnie kumulowały, ponownie spojrzałam na jego nieskazitelną twarz.
- Jak to? - wydukałam.
- Pojedź zamiast twojej siostry. Pojedź ze mną,spędźmy razem kolejny tydzień. - powiedział cicho,a mi zawirowało w głowię. Kompletnie zapomniałam o konkursie! To wszystko wydawało mi się teraz takie obce, jeszcze dwa tygodnie temu siedziałam na pudelku i przeglądałam plotki o Justinie Bieberze,a teraz on leżał obok mnie, mało tego! Nie chciał kończyć naszej znajomości,chciał więcej!
Zagryzłam nerwowo wargę.
- Dobrze. - powiedziałam w końcu. Nie wiedziałam jak przyjmą to rodzice, nie wiedziałam jak poradzę sobie z maturami, ale wiedziałam, że nie chcę, żeby nasza znajomość zakończyła się w momencie, w którym dopiero nabierała tempa. Dobrze, że w pokoju panowała ciemność, bo w niej o wiele łatwiej jest ukryć uczucia .
Justin odetchnął z ulgą,a ja nerwowo wędrowałam dłonią po łóżku. W końcu trafiłam na jego dłoń, zamknęłam ją w swojej i z uśmiechem na twarzy zasnęłam.

***



We're not lovers, but more than friends.


/Nie jesteśmy kochankami, ale więcej niż przyjaciółmi. /


***


______________________________________
No jak widać akcja nabiera tempa! :) 
Dziękuję za cuuuudowne komentarze, to niesamowity zastrzyk energii dla mnie! 
Buziaki! <3





niedziela, 16 czerwca 2013

Rozdział 12. "FIRST DANCE"

Nagie ramię Justina leży na moim brzuchu - to była pierwsza myśl tego ranka. Zamrugałam, próbując się rozbudzić. Nie byłam pewna czy to sen czy jawa. Trwało chwilę zanim uświadomiłam sobie co Justin robi przy moim boku,w moim łóżku. Sama zaprosiłam go tutaj zeszłej nocy.
Cały wczorajszy wieczór był teraz dla mnie niczym odległe wspomnienie. Czy ja naprawdę wypaliłam skręta z Justinem Bieberem?! Przypomniałam sobie jak leżeliśmy w ogrodzie, jak rozmawialiśmy, jak Justin opowiedział historię o kobiecie zombie.
- Kobieta zombie, naprawdę Natalia? - wyszeptałam sama do siebie nie wierząc w to jak mogłam uwierzyć w tą niedorzeczną historię. Zerknęłam na Justina, który nadal pogrążony był we śnie. Delikatnie podniosłam jego ramię i wyskoczyłam z łóżka.

- Dzień dobry imprezowiczko - rzuciłam z uśmiechem do babci, która kręciła się po kuchni. Zajęłam miejsce przy stole i wzięłam do ręki gazetę.
- Natka - odwróciła się i spojrzała na mnie, ręce miała ubrudzone w mące. - Nareszcie wstałaś!
- Nareszcie ? - spytałam i odruchowo zerknęłam na zegarek. - Już po 15?!
- Może ty też wczoraj wyskoczyłaś na jakąś potańcówkę,hm ? - babcia puściła do mnie oczko i wyciągnęła  z szafki placki.Gdyby wiedziała, że wczoraj w jej ogrodzie paliłam marihuanę to dostałaby natychmiastowego zawału.  - Oj zapomniałam, przecież ty nie tańczysz. - poprawiła się.
Moja babcia zna mnie jak nikt inny. Lubię tańczyć, ale jeśli chodzi o tańczenie w parze to kompletnie mi to nie wychodzi.
Zaśmiałam się i włączyłam radio.
- Może pokażesz mi jak wczoraj wyginałaś się na dancingu ? - mruknęłam wesoło i pociągnęłam babcię za rękę.
- Oh Natka, robię obiad, nie teraz. - odpowiedziała, ale kiedy z małego radyjka postawionego w kącie babcia usłyszała pierwsze dźwięki ABBY nogi same poniosły ją na parkiet,którym była niewielka przestrzeń między kuchennym blatem a stołem.
- I do tyłu! I do przodu! - wykrzykiwała i obracała mną w rytm muzyki. Zaśmiewając się do utraty tchu próbowałam tańczyć, lecz co jakiś czas stawiałam stopę na domowych bamboszach mojej babci.
- Może ja spróbuję ? - usłyszałam za sobą. Odwróciłam się i ujrzałam Justina leniwie opartego o framugę drzwi. Wyglądał nieziemsko. Ręce włożył w kieszenie swoich szarych dresowych spodni, biały podkoszulek opinał jego mięśnie, a włosy zaczesane do góry włosy dodawały mu uroku. Uśmiechał się do mnie, wyglądał na rozbawionego tym co zobaczył.
- Yes! Yes! - zawołała babcia. Na co ja spojrzałam na nią zdezorientowana, nadal nie mogłam przyzwyczaić się do nowego stylu mojej babci.
Nie miałam zamiaru tańczyć z Justinem.
- No to ja spadam. Narka. - rzuciłam i chciałam się wycofać. Nagle poczułam jak ktoś łapie mnie za biodra i przytrzymuje.
Justin delikatnie wziął moją dłoń w swoją,a drugą ułożył na mojej talii. Przyciągnął mnie do siebie. Przeszył mnie nagły dreszcz.
- Musisz mieć odpowiednia postawę. - wytłumaczył szybko. Moja babcia pokiwała głową ze zrozumieniem, choć pewnie nie zrozumiała żadnego słowa. Po chwili przekręciła gałkę z radia w prawo, przez co muzyka wydobywała się z niego dużo głośniej i..wyszła z kuchni. Tak po prostu, zostawiając mnie sam na sam z Justinem.
Musiałam podnieść głowę, żeby móc spojrzeć na niego. Z ledwością dosięgałam mu do brody.
- Nie wiem czy to dobry pomysł - szepnęłam i uśmiechnęłam się blado.
Jego orzechowe tęczówki wpatrywały się we mnie z rozbawieniem.
- Ze mną nic Ci nie grozi, jestem dobry tancerzem. - rzucił z uśmiechem i puścił do mnie oczko. Zamrugałam i zawstydzona spuściłam wzrok. - Natalja obejmij mnie, nie gryzę - dodał,a ja oniemiałam. Czy wspominałam już jak Justin słodko wymawia moje imię ?  Nie wiem czy ktokolwiek inny byłby w stanie wymówić je w tak wyjątkowy sposób w jaki robi to Justin. Posłusznie ułożyłam jedna dłoń na ramieniu chłopaka,a drugą zamknęłam w jego dłoni. Justin wpatrywał się we mnie, zawstydzając mnie sposobem, w jaki to robił. Zagryzłam nerwowo wargę.
- Umm..zaczniemy w końcu ? - spytałam próbując przerwać tą niezręczną sytuacje.
Justin zachichotał cicho i wsłuchując się w dźwięk piosenki, która właśnie zaczynała rozbrzmiewać powoli zaczęliśmy tańczyć.
Uśmiechnęłam się pod nosem słysząc, że to "When I was your man" Bruno Marsa.
- Lubisz ta piosenkę - szepnął mi do ucha. Poczułam jak tysiące małych mrówek przechodzi wzdłuż mojego kręgosłupa. Co on ze mną robi? Natala, weź się w garść!
Jednak jak na złość Justin delikatnie kreślił dłonią kółka na moim biodrze,tym samym wprowadzając moje ciało w delikatne drżenie.
Zerknęłam na niego niepewnie.
- To element choreografii - powiedział i uśmiechnął się łobuzersko.
Nie wiem dlaczego nie strąciłam dłoni Justina z mojego biodra, nie wiem też dlaczego wtuliłam swoją głowę w jego ramię. Jedyne co wiem to, że wtedy, w tamtej chwili kuchnia mojej babci była dla mnie najbardziej romantycznym miejscem na ziemi. Nie chciałam żeby nas taniec się kończył.
Po chwili Justin delikatnie mnie obrócił i pochylił w dół, tak jak robią to na filmach. Trwaliśmy tak przez jakiś moment, wpatrzeni w siebie. W końcu Justin postawił mnie z powrotem do pionu i oparł swoje czoło o moje. Jego idealna twarz była tak blisko mojej!
- Świetnie tańczysz. - wyszeptał i..musnął ustami moje czoło.
Oniemiałam.
- Możemy już zacząć jeść? - babcia weszła do kuchni wybudzając mnie z zamyślenia.
- Umm.. pewnie. - rzuciłam i usiadłam do stołu.

- Natka, dobrze się czujesz? - babcia zerknęła na mnie z nad talerza.
Czy dobrze się czuje?! Justin Bieber pocałował mnie przed chwilą w twojej kuchni! Co prawda było to tylko czoło,ale do tej chwili nie mogłam wyjść ze zdumienia jak to się mogło w ogóle stać. Popadałam w obłęd,bo im dłużej o tym myślałam tym bardziej wydawało mi się to niedorzeczne. Może to tylko wymysł mojej wyobraźni?
- Tak umm, boli mnie głowa. Chyba położę się spać. - wymamrotałam i dla większego efektu potarłam ręką czoło. To samo miejsce, w którym nadal czułam ciepło ust Justina.
- To pewnie przez tę pogodę, zapowiadają burze. Ale Chyba pomożesz mi przy zmywaniu? - spytała babcia uważnie mierząc mnie wzrokiem.
- Pewnie - wymamrotałam i wstając z krzesła zebrałam talerze ze stołu.
Justin podniósł się z miejsca i informując mnie,że wybiera się na popołudniową drzemkę zniknął na schodach.
- Co się święci.. - bąknęła babcia i podała mi sztućce.
- Co? - spojrzałam na nią niepewnie wycierając mokry widelec.
Babcia zerknęła na mnie z uśmiechem.
- Może i jestem stara,ale osoby które mają się ku sobie zawsze wyglądają tak samo,bez względu na to czy są to lata 80 czy współczesne. I ja to widzę - rzuciła zadowolona.
Poczułam jak policzki mi się czerwienią. Ja i Justin ? Pff, też mi coś.
- Nie wiem o czym mówisz - odpowiedziałam i wycierając mokre dłonie w ścierkę wyszłam z kuchni.
Musze się przespać, pomyślałam. Zawsze kiedy mam jakiś problem lub coś mnie dręczy najlepszym wyjściem jest pójście na drzemkę. Muszę pobyć przez moment sama, bo mój umysł szaleje pod wpływem obecności Justina.
Sama wmawiasz sobie coś co nie istnieje, zbeształam się w myślach i pchnęłam drzwi pokoju i zmarłam.
- Co do cholery?
Justin spał na moim łóżku. To znaczy na swoim, które połączył razem z moim tworząc olbrzymie łoże.
- Ej ty - rzuciłam i delikatnie pchnęłam jego ramię. Justin lekko otworzył oczy i potarł je kciukiem.
- Co jest Natalja? - spytał lekko chrapliwym głosem. Mój żołądek wykonał salto w moim brzuchu, jego zaspany głos był taki pociągający, ale musiałam zachować zimną krew.
- To ja się pytam co jest? - fuknęłam na niego. - Co zrobiłeś z moim to znaczy z t-twoim..co to jest? - wskazałam na nasze złączone łóżka.
Justin zaśmiał się głośno i podparł na łokciu.
- To tak na wszelki wypadek jakbyś znów bała się kobiety zombie - powiedział  niezdarnie drapiąc się po karku. Dopiero teraz zauważyłam, że ma na głowie bejsbolówkę. Spał w niej?
Zajrzałam mu z kpiną w oczy.
- Jesteś kretynem. To nie jest śmieszne!
- Ostatniej nocy nie narzekałaś. - odpowiedział ukazując rząd białych zębów.
Zmrużyłam oczy i oplotłam ręce na piersi.
- Jak wrócę twoje łóżko ma być na swoim starym miejscu. - rzuciłam i podchodząc do niego szybki ruchem dłoni ściągnęłam mu z głowy fioletową czapkę z inicjałami "JB"  - Krew nie dopływa ci do mózgu i chyba nie myślisz najlepiej. - dodałam z triumfalnym uśmiechem widząc jego konsternację.
- Naprawdę Natalja? - zmrużył oczy i usiadł na łóżku. - Naprawdę myślisz, że w ten sposób mnie poderwiesz? - uśmiechnął się łobuzersko.
- Oh zamknij się Bieber. Jak chcesz odzyskać czapkę rozsuń łóżka. - mruknęłam i wyszłam z pokoju chcąc zakończyć rozmowę.
Mimo wczesnej godziny udałam się na szybki prysznic. Wchodząc do łazienki zastanawiałam się co zrobić z bejsbolówką Justina, przecież nie mogę z nią wrócić do pokoju. Rozejrzałam się po malutkim wnętrzu i mój wzrok skupił się na wiatraku, który był przywieszony do sufitu. Byłam pewna, że nikt go nie używa, więc wrzuciłam na niego czapkę i zadowolona z siebie wskoczyłam pod prysznic.


- Czyli nie chcemy odzyskać czapki panie Bieber,hm? - spytałam wchodząc do pokoju. Łóżka nadal były ze sobą zsunięte a nich leżał dumny Justin.
Zerknął na mnie znad laptopa i mogę przysiąść, że zlustrował mnie wzrokiem! Miałam na sobie krótkie spodenki i luźną koszulkę. Zawstydzona narzuciłam szlafrok i skierowałam się do okna chcąc zasunąć rolety.
Za oknem było już kompletnie ciemno, co jakiś czas niebo przeszywał jasny błysk. Chyba faktycznie babcia miała rację z tą burzą. Niedobrze. Czy wspominałam już, że boję się burzy?
- Oj Natalja spójrz tylko będzie burza, chyba nie chcesz spać sama w taką noc ? - mruknął i wskazał na szybę, po której spływały strużki deszczu.
Przygryzłam nerwowo wargę. W duchu przyznałam mu rację, ale nie chciałam mu tego pokazać.
- Wahasz się - zauważył z uśmiechem.
Kurde, spostrzegawczy jest.
- Nie daj się prosić, będę grzeczny - przekonywał mnie dalej, nie wiedząc że już podjęłam decyzję. - Obejrzymy film, zgodzę się nawet na komedie romantyczną!
- Nie lubię komedii romantycznych - bąknęłam cicho. Justin zaśmiał się lekko.
- Okej, żadnych komedii romantycznych. - zgodził się.
- Niech będzie, idę po lody! - zawołałam i pobiegłam po schodach do kuchni.
Wyjęłam z zamrażalnika pudełko z truskawkowymi lodami i nucąc pod nosem chciałam jak najszybciej wrócić do pokoju. Na piętrze spotkałam babcię.
- Cześć babciu, będziemy oglądać film. Może się przyłączysz? - zagadnęłam wesoło.
- Oh nie,nie. Idę pojeździć na rowerku w salonie - odpowiedziała z uśmiechem i dopiero teraz zauważyłam, że ma na sobie ubrany niebieski dres. - Bawcie się dobrze.
- Okej dobranoc babciu - chciałam odjeść kiedy poczułam jak łapie mnie za nadgarstek. - Coś jeszcze? - spytałam lekko zaniepokojona. Babcia spojrzała na mnie z pełną powagą,ale na jej ustach zauważyłam cień uśmiechu.
- Pamiętaj o zabezpieczeniu Natalko. - rzuciła i lekko się zaśmiała.
Zawstydzona,zszokowana i onieśmielona rzuciłam tylko
- Nie wiem o czym mówisz, dobranoc babciu - i wróciłam do pokoju.
Justin leżał nadal w tym samym miejscu z laptopem na kolanach, ale zauważyłam, że ma mokre włosy i był bez koszulki.
Czy ja naprawdę mam z nim spać? Co prawda spaliśmy już razem dwa razy, ale za każdym razem byliśmy (a przynajmniej ja) pod wpływem jakiś substancji wyskokowych i działo się to pod wpływem spontanicznych decyzji.
Poczułam lekki wstyd.
-To ja – szepnęłam i podeszłam do łóżka.
Justin zerknął na mnie z uśmiechem.
-No co ty, myślałem, że to ktoś inny – powiedział z sarkazmem.
- Więc, uhm, mam lody – pomachałam mu pudełkiem, uśmiechając się jak idiotka. Naprawdę czułam się onieśmielona. Nie wiem czy to jego nagi tors czy też jego orzechowe oczy tak na mnie działały. Fakt faktem dawno nie byłam z nikim blisko,a zaraz mam położyć się obok samego Justina Biebera, który w dodatku pocałował mnie w czoło! Nadal nie wiedziałam co mam o tym myśleć, ale nie chciałam poruszać tego tematu, przynajmniej nie teraz.
-Mam łóżko – poklepał miejsce obok siebie sprawiając, że byłam ciekawa tego, co miał na sobie pod kołdrą.
Oh Natalia nie zachowuj się jak nastolatka, spoliczkowałam się mentalnie.
- Okeeej..to wskakuję!  - rzuciłam z udawaną radością i.. nadal nie ruszyłam się z miejsca. Przegryzłam dolną wargę a Justin zachichotał.
- Znowu się wstydzisz!
On naprawdę jest spostrzegawczy! Czyta z mojej twarzy jak z otwartej księgi.
Wzięłam głęboki oddech i unosiłam lekko kołdrę.
- Śpię po lewej. - rzuciłam na co Justin przeturlał się na prawą stronę łóżka. Szybko przykryłam się kołdrą.
Justin przyglądał mi się przez jakąś chwilę,a w jego spojrzeniu zauważyłam coś innego. - Oglądamy? - spytałam chcąc przerwać niezręczny moment.
Obejrzeliśmy komedie (nieromantyczną!) zjedliśmy lody i nawet nie wiem kiedy zasnęliśmy.
Justin spędził kolejną noc w moim łóżku.
Najpierw cnotliwie przycupnęłam na najdalszym krańcu materaca,ale potem w trakcie snu nasze ciała powędrowały ku sobie.
Przebudziłam się wcześnie,na długo przed świtem,a pokój obmywało blade światło księżyca.
Zauważyłam że wtulam się w plecy Justina. Jego nagi tors był ciepły i pachniał tak cudownie, świadomość jego obecności wypełniła mnie gwałtownym uczuciem przywiązania do niego.
Przeraziło mnie to, więc szybko odsunęłam się od niego na najdalszy kraniec materaca. Justina zamruczał i odwrócił się w moją stronę.
- Gdzie mi uciekasz? - szepnął zaspanym głosem i objął mnie ramieniem przyciągając bliżej.Wtuliłam  twarz w jego ciepłe ramię i zasnęłam nieświadoma tego, że moje serce zabiło szybciej pod wpływem bliskości Justina.

***



Memorizing was as easy as knowing all the words 
to your old favorite song


/Poznawanie go było tak proste jak spamiętanie 
wszystkich słów swojej starej ulubionej piosenki/


***


______________________________________
Wybaczcie, rozdział nie jest najlepszy, wiem zdaję sobie z tego sprawę.
Ale jakoś straciłam zapał, jest coraz mnie komentarzy..Może źle pisze?
Eh..nie wiem.. póki co do następnego! <3




sobota, 8 czerwca 2013

Rozdział 11. "GOODNIGHT & GOOD MORNING"

- Czuję się tutaj taki wolny! - Justin ułożył rękę za głową i podał mi zapalonego skręta.
Kątem oka zerknęłam w jego stronę. Leżał tuż obok mnie, na trawie w ogródku mojej babci. Ujrzałam jego wyraźny profil wpatrujący się w niebo, gdzie tysiące jasnych gwiazd wyróżniało się na ciemnym, granatowym tle. W taką pogodą noc jak dzisiaj wydawać by się mogło,że niebo jest niżej, tuż nad nami. Wyciągnęłam rękę w górę chcąc dotknąć gwiazd, były tak blisko. - Mógłbym tu zostać na zawsze, o ile miałbym Xboxa - kontynuował z uśmiechem na twarzy.
Zaśmiałam się, w moich oczach był jak każdy typowy nastolatek. Czułam się jakby był Supermanem, którego zna i podziwia cały świat,a tylko ja znałam jego prawdziwą twarz, Clarka Kenta.
Wypalając powoli blanta wypuszczaliśmy powietrze z płuc,a wraz z nim kolejne słowa. Każde z nas usiłowało wprowadzić to drugie w swoje życie, snuliśmy wspólne wspomnienia i  opowiadaliśmy anegdotki.
Okazało się, że ulubiony kolor Justina to niebieski. Na tą wiadomość figlarnie zatrzepotałam rzęsami, gdyż moje oczy były właśnie tego koloru. Ten gest nie wyszedł mi zbyt seksownie na co oboje zaśmialiśmy się głośno. Dowiedziałam się, że Justin jest leworęczny,że lubi sok pomarańczowy, nawet, że uwielbia się przytulać i jest romantykiem, natomiast ja opowiedziałam mu o tym jak złamałam nogę na szkolnej wycieczce i o tym,że jestem uzależniona od kabanosów i soku porzeczkowego i że nie umiem tańczyć. Wkrótce wiedziałam już chyba wszystko o Justinie, wydawało mi się, że znam go już od wieków.
Kiedy tematy w końcu się wyczerpały po prostu leżeliśmy, nie było między nami niezręcznej ciszy. Może dlatego,że byliśmy kompletnie upaleni.
- Masz dużo książek w pokoju - powiedział ni stąd ni zowąd. - Pewnie wierzysz w bajki o rycerzach i takie tam - wymamrotał. Odniosłam wrażenie, że mówi sam do siebie,ale odpowiedziałam.
- Nie każda dziewczyna chce mieć księcia z bajki, niektórym wystarczy żaba z charakterem.
- Żaba z charakterem? Ciekawe...A ten a straszne historie lubisz ? - spytał Justin.
- Nie - odpowiedziałam szybko zgodnie z prawdą. Jestem straszną panikarą, mam niski próg odporności na strach, nie oglądam horrorów, bo boje się, że przyjdzie bo mnie w nocy któryś z potworów.
Justin nie zważając na moją odpowiedz zaczął opowiadać historię o kobiecie, którą nawiedzały demony. Prosiłam go,żeby przestał. Było ok.1 w nocy, a my byliśmy sami na kompletnym odludziu.
- i BOOOM, nawiedzona kobieta uciekła ! Krążą słuchy, że atakuje ludzi znienacka w ciemn..
- Jeszcze jedno słowo a przysięgam,że ja cię zaatakuje! - przerwałam mu nie mogąc słuchać już tej opowieści.
- Woah,woah, woah przecież to tylko zmyślona opowieść - Justin podniósł ręce w geście obronnym.
- Ani słowa więcej - zakończyłam z powagą.
Naprawdę nie chciałam tego słuchać, nie chce mieć koszmarów z jakąś nawiedzoną kobietą w roli głównej.
Justin zaśmiał się ukazując rząd śnieżnobiałych zębów i poczochrał mnie po głowie.
Próbowałam zrobić unik kiedy usłyszałam jak coś rąbnęło gdzieś za nami, Justin spojrzał na mnie niepewnie. Niewiele myśląc poderwałam się z trawy i wystraszona uciekłam do domu, chłopak biegł tuż za mną.
Dopadłam do drzwi i zamknęłam je na wszystkie zamki.
- Co to było ? - spytałam przerażona. Justin wzruszył obojętnie ramionami. Spoglądałam jak podąża do lodówki i wyjmuje z niej jakieś małe naczynko, to była galaretka lub coś o podobnej konsystencji.
- Chcesz? - spojrzał na mnie jakby nic się nie wydarzyło.
- Udajesz luzaka,a sam przed chwilą spieprzałeś aż się kurzyło - odpowiedziałam i wzięłam od niego galaretkę. Zjedliśmy w milczeniu.
- Idę spać - oznajmił Justin i odłożył pustą miskę do zlewu i ruszył na piętro.
- Czekaj na mnie! - zawołałam za nim i szybko dokończyłam posiłek.  - Słyszysz co mówię?! Nie zostawiaj mnie samej! - ryknęłam i złapałam go za rękę żeby uniemożliwić mu wyjście.
Spojrzał na mnie rozbawiony.
- No co?! Mówiłam,że nie lubię strasznych opowieści, nastraszyłeś mnie. - próbowałam się usprawiedliwić i nadal ściskając jego dłoń ruszyłam po schodach do pokoju.


- Możesz mnie puścić? Chciałbym się przebrać - Justin stał jedną ręką grzebiąc w swojej torbie, a ja przyczepiona do jego ramienia obserwowałam co robi.
- Nie możesz zrobić tego tutaj? - spytałam z nutką nadziei w głosie. Wiem, że to zabrzmiało co najmniej dziwne,ale w tamtym momencie nie było mi do śmiechu. Naprawdę bałam się zostać sama w pokoju, w każdym ciemnym kącie widziałam kobietę w czarnych szatach.
Justin z uśmiechem wzruszył ramionami i nawet nie wiem kiedy zdjął koszulkę przez głowę.
Blask księżyca wpadający przez okno delikatnie oświetlał jego nagi tors. Speszona spuściłam głowę w dół. Justin złapał za pasek przy spodniach, a ja zamarłam.
- Ummm..wiesz co, może lepiej dokończ to w łazience - przegryzłam dolną wargę a Justin zachichotał. - Tylko proszę cię pośpiesz się! - zawołałam patrząc jak wychodzi zostawiając mnie samą w pokoju.
Usiadłam na łóżku i wyciągnęłam spod poduszki moją piżamę, zawsze ją tam chowałam. Usłyszałam kroki na korytarzu i spojrzałam tam z nadzieją, że zobaczę Justina, lecz nikt się nie pojawił.
- Jezus, przyszła po mnie nawiedzona kobieta - szepnęłam sama do siebie i skuliłam się w rogu łóżka. Oczami wyobraźni widziałam jak zjadła ciało Justina i teraz przychodzi po mnie.
Kroki były co raz bliżej, wiedziałam, że pozostało mi kilkanaście sekund życia. Ścisnęłam powieki gotowa na to, żeby obrazy z całego życia przeszły mi przed oczami tak jak bywa na filmach, lecz..nic takiego się nie wydarzyło.Zawiedziona otworzyłam niepewnie jedno oko i dostrzegłam.. kota mojej babci.
- Ty dupku! Wystraszyłeś mnie! - ryknęłam i rzuciłam w niego spodniami z piżamy.
- Co ty wyprawiasz? - Justin wszedł do pokoju i spojrzał na uciekającego kota.
Przygryzłam wargę.
- Bawię się z kotem? - spojrzałam na niego niepewnie. Justin miał na sobie krótkie spodenki i nadal nie miał na sobie koszulki - Miałeś się przebrać w piżamę - zauważyłam i uniosłam pytająco brew.
- Tadam! To moja piżama - powiedział i okręcił się wokół własnej osi, prezentując w pełnej okazałości strój, który nazywał piżamą.
- Cudowna - mruknęłam z ironią, opierając się o ścianę za moimi plecami.
- Pokaż swoją - Justin zaśmiał się lekko i usiadł na swoim łóżku.
Chciałam przyjąć wyzwanie kiedy doszłam do wniosku, że musiałabym wyjść do łazienki, a co za tym idzie przejść przez ciemny przedpokój.
- Boję się. - powiedziałam tylko i nerwowo skubnęłam dolną wargę.
- Niepotrzebnie, nie będę się śmiał z Twojej piżamy. Już ją widziałem.- zapewnił mnie z uśmiechem.
Wywróciłam oczami.
- Boję się iść do łazienki - przyznałam cicho,a z ust Justina wydobył się niski, gardłowy chichot.
Ruszył w moją stronę i po chwili zajął miejsce obok mnie. Złapał moją dłoń i zaciskając ją kciukiem delikatnie kreślił na niej koła.
- Naprawdę, Natalja? - spytał patrząc mi w oczy. Pod wpływem jego wzroku czułam jak miękną mi kolana a w gardle zasycha. Nie wiedziałam co się ze mnie dzieję, nie mogłam wykrztusić z siebie słowa, więc tylko kiwnęłam głową. - Naprawdę boisz się kobiety zombie ? - zamrugał i wtedy dostrzegłam w jego oczach rozbawienie,z trudnością ukrywał uśmiech.
Puściłam jego rękę.
- Jesteś kretynem - rzuciłam urażona.
Justin nie mógł dłużej ukrywać swojego rozbawienia i wybuch głośnym niepohamowanym śmiechem kładąc się przy tym na plecach.
- Nie posikaj się! - wypaliłam i pchnęłam w niego koszulką,która od dłuższego czasu miętosiłam w rękach.
Wylądowała na twarzy Justina, który powoli dochodził do siebie po ataku głupawki. Usiadł z powrotem obok mnie i objął mnie ramieniem nadal chichocząc. Po chwili znów zerknął na mnie swoimi brązowo-orzechowymi tęczówkami. Nie daj się zbałamucić, mówiłam do siebie w myślach.
- Wiesz.. - zaczął ciągle wpatrując się we mnie. - Jeśli boisz się spać sama chętnie potowarzyszę Ci tej nocy - powiedział i na jego twarzy pojawił się łobuzerski uśmiech.
Wywróciłam oczami i wzięłam jego dłoń. Zbliżyłam się do niego, nasze twarze dzieliło kilkanaście centymetrów. Spojrzałam mu głęboko w oczy, starałam się wypaść przekonywająco, Justin wyglądał na zdziwionego takim obrotem sytuacji,ale uśmiech nie schodził z jego twarzy.
- Nie, dziękuję - wyszeptałam cicho.
Widząc wyraz twarzy Justina,który był nieco zdezorientowany wybuchłam śmiechem.
- Cwaniara z Ciebie - zaśmiał się lekko i podrapał po karku.
Zadowolona podniosłam swoją piżamę z podłogi i ruszyłam pewnym krokiem do łazienki. W drodze przypomniało mi się, że gdzieś w domu pewnie czai się kobieta zombie. Szybko przebrałam się w łazience i sprintem wróciłam do pokoju.
Justin leżał w swoim łóżku z założonymi rękoma za głową, ledwie widziałam jego sylwetkę w ciemnym pokoju. Wskoczyłam do łóżka i przykryłam się kołdrą po same uszy. Odwróciłam się w stronę Justina i rzuciłam.
- To był ciekawy wieczór.
- Mmmm - usłyszałam w odpowiedzi. Prawdopodobnie Justin powoli zasypiał.
Zamknęłam oczy i również próbowałam zasnąć,rzucałam się z boku na bok lecz jak na złość sen nie nadchodził. W domu panowała kompletna cisza przerywana jedynie cichym pochrapywaniem Justina. Wydawało mi się, że słyszę kroki na korytarzu.
"KOBIETA ZOMBIE!" pomyślałam od razu i schowałam głowę głęboko pod kołdrę. Nigdy nie zapalę już marihuany, przysięgłam sobie wtedy.
- Justin! - syknęłam cicho.
Cisza.
- Justin! - powiedziałam nieco głośniej, lecz nadal nie otrzymałam odpowiedzi.- Justin! - ryknęłam na głos i zaraz tego pożałowałam, bo pewnie w ten sposób naprowadziłam kobietę w czarnych szatach do mnie.
- Mmmm? - usłyszałam z drugiego końca pokoju. To był Justin.
Odetchnęłam z ulgą.
- Śpisz? - spytałam i zmrużyłam oczy próbując dojrzeć jego sylwetkę.
- Nie. - mruknął rozespanym chrapliwym głosem, który w mojej opinii był niesamowicie seksowny.
- Ummm..Wtedy no wiesz..wtedy mówiłeś poważnie? - zaczęłam niepewnie i przygryzłam nerwowo wargę patrząc w ciemną przestrzeń.
- O czym ? - jego głos nadal brzmiał tak samo, lecz dostrzegłam w nim nutkę zainteresowania.
- No wiesz, o tym, że moglibyśmy spać no wiesz..razem? - czułam jak na mojej twarzy pojawia się ogromny rumieniec. Dobrze, że Justin nie mógł go zobaczyć.
Jego delikatny chichot rozniósł się echem po cichym pokoju. Sprężyny łóżka zaskrzypiały, to znak, że Justin wstał. Usłyszałam jego kroki na panelach i po chwili jego sylwetka pojawiła się tuż przy moim łóżku. Spojrzałam na niego zdziwiona.
- Będziesz tak patrzeć? - spytał i zmierzwił włosy ręką. - Odsuń się,bo mi zimno - rzucił z sympatią i podnosząc kołdrę wsunął się do mojego łóżka.
Wiercił się przez chwilę szukając odpowiedniej pozycji.
- Naprawdę to zrobisz? - spytałam. Czułam jak ciepło jego ciała rozchodzi się,wypełniając przestrzeń między nami.
- Mówisz tak jakby to była kara. - zaśmiał się i odwrócił na bok,tak żeby móc na mnie spojrzeć.Jego wzrok wypalał mi dziurę w twarzy. - Masz długie włosy,powinnaś częściej nosić je rozpuszczone - zauważył i założył mi blond kosmyk za ucho.
Ten gest sprawił, że cała zesztywniałam. Łóżko było zdecydowanie jednoosobowe,więc trudno było mi ułożyć się tak,żeby się nie stykać z Justinem. Nie byłam pewna czy zdołam zasnąć z nim przy swoim boku.
- Tak umm,przemyślę to - rzuciłam zawstydzona. - Tymczasem dobranoc - szepnęłam i zamknęłam oczy.
- Nie chcę mi się spać. - jęknął niezadowolony. - Rozbudziłaś mnie.
Zdziwiona otwarłam szeroko oczy.
Najwidoczniej do Justina również dotarło to co właśnie powiedział gdyż szybko się poprawił.
- Nie o to chodziło! Ty mnie nie rozbudzasz w ten sposób, to znaczy nie teraz, no wiesz..bo ogólnie to jesteś..
- Wiem,że nie o to ci chodziło. - rzuciłam chcąc zakończyć ten niekomfortowy temat.
Oboje zaśmialiśmy się z niezręczności tej sytuacji.
- Więc.. - zaczęłam,bo mi także odechciało się spać - Może opowiesz mi o swoim ostatnim związku? - spytałam i podparłam ręką głowę.
Justin zamyślił się przez chwilę.
- Naprawdę chcesz tego słuchać ? - spytał niepewnie. Głos Justina był zaledwie szeptem,ale w ciemnym pokoju zabrzmiał jak krzyk. Przekręciłam się w łóżku, żeby spojrzeć na twarz chłopaka.
Pokiwałam twierdzącą głowę,lecz nie byłam pewna czy Justin to zauważył.
- Yep, ja już ci powiedziałam,teraz twoja kolej. - mruknęłam zachęcająco patrząc na jego delikatny profil.
W ten sposób znów rozpoczęliśmy kilku godzinną rozmowę
Podobało mi się to, że Justin zaufał mi wystarczająco na tyle, żeby opowiadać o związku ze znaną gwiazdą. Nie obawiał się, że cokolwiek komuś wygadam.
Nigdy nie pomyślałabym, że dialog z Justinem może być dla mnie czymś tak naturalnym i prostym. Wydaję mi się, że po ciemku łatwiej było nam rozmawiać. Nie widzieliśmy się nawzajem. Czułam oddech Justina kiedy wymawiał pojedyncze słowa, dostrzegałam jego tęczówki i silniej odczuwałam każdy przypadkowy dotyk.
Justin zasnął pierwszy. Ja leżałam i obserwowałam jak spokojnie śpi, jak jego klatka piersiowa delikatnie unosi się w górę i w dół.
- Dobranoc i dzień dobry - wyszeptałam do niego kiedy zaczęło już świtać za oknem. Zamknęłam oczy zasypiając powoli.
Już dawno przestałam obawiać się kobiety w czarnych szatach, ale nie miałam serca budzić Justina, tylko po to, żeby powiedzieć mu, że może wracać do swojego łóżka.
A może tak naprawdę wcale tego nie chciałam?



***



I still remember the look on your face 
lit through the darkness at 1:58 
the words that you whispered for just us to know


/Wciąż  pamiętam wyraz Twojej twarzy
jaśniejącej w ciemności o 1:58
słowa,które szeptałeś przeznaczone tylko dla naszych uszu/


***


__________________________________________________

I jak ? :)
Mam nadzieję, że nie rozczarowałam Was za bardzo, buziaki! <3


poniedziałek, 3 czerwca 2013

Rozdział 10. "WEED"

- Co wy tutaj robicie? - spytałam oszołomiona.
W drzwiach stała zadowolona Ola ze swoim chłopakiem Alanem.
- Tak nas witasz? - złapała się pod boki i zrobiła groźną minę, lecz uśmiech nie schodził z jej twarzy. - Moglibyście zamykać drzwi, wiesz że ktoś mógłby tutaj wejść? - spytała i ruszyła w moją stronę. Pocałowała mnie w policzek i krzycząc "czeeeeeść" podeszła do Justina,który wyglądał na zdezorientowanego.
- On cię nie rozumie - wytłumaczyłam szybko i wywróciłam oczami.
Ola szybko przełączyła się na angielski,co bardzo mnie zdziwiło. Z tego co wiem, moja przyjaciółka niewiele potrafiła powiedzieć po angielsku,a teraz słyszałam jak wyrzuca z siebie jedno słowo po drugim.
- Zapisała się na korki - wytłumaczył Alan widząc moje zdezorientowanie. Spojrzałam na niego, dopiero kiedy się odezwał przypomniało mi się, że tutaj jest. To takie niepodobne do niego, zawsze od progu robił szum, był duszą towarzystwa.
Założyłam ręce na piersiach. Patrząc na Olę odniosłam nieodparte wrażenie, że przyjazd Justina przyśpieszył jej chęć nauki angielskiego.
- Ummm.. przygotowania do matury ruszyły pełną parą - skomentowałam z przekąsem.
- Nie wydaje mi się. - odpowiedział Alan i niezdarnie podrapał się po głowie. Na jego twarzy malował się delikatny uśmieszek.
Ah tak, czyli miałam rację! Robiła to dla Justina, chyba kompletnie oszalała. Wywróciłam oczami
- Masz przerąbane - stwierdziłam patrząc jak Ola pochłonięta jest rozmową z Justinem. Gestykulowała i wpatrywała się w niego jak urzeczona.
- Mam - przyznał z uśmiechem Alan i włożył ręce do kieszeni. - Ale to Justin Bieber.
Zaśmiałam się słysząc w jaki sposób wymawia dwa ostatnie słowa, zupełnie jakby Bieber był bogiem! Czy tylko ja patrzałam na Justina jak na normalnego chłopaka?
Nagle kątem oka ujrzałam jak jedna z małych poduszek szybuje łukiem przez pokój i zanim zdążyłam zareagować trafiła mnie w ramie i upadła tuż pod moimi nogami.
Justin patrzył na mnie roześmiany. Spojrzałam mu w oczy i zapragnęłam w nich utonąć kiedy nagle uzmysłowiłam sobie, że przecież on przed chwilą rzucił we mnie poduszką.
- Na żarty Ci się zebrało? Mało ci rozbitych wazonów? - spytałam mrużąc oczy.
- Ty rozbiłaś wazon. - odpowiedział a uśmiech nie znikał z jego twarzy.
- Oh tak? - podparłam się rękami po bokach. W dłoni trzymałam poduszkę,którą bez zastanowienia cisnęłam w stronę Justina.
Chłopak bez problemu zrobił unik.
- Chyba muszę ostudzić twój zapał, co Ty na wiadro zimnej wody? - Justin oparł się rękami o tapczan i wyszczerzył zęby.
Sytuacja mnie śmieszyła,ale postanowiłam udawać poważną.
- Jesteś kretynem - skomentowałam.
- Już to słyszałem i wiem, że to nie komplement. - powiedział Justin i udał urażonego.
Nie mogłam wytrzymać dłużej i wybuchnęłam śmiechem. Justin mi zawtórował.
- Ehm.. Natalia możemy porozmawiać? - głos Oli przypomniał mi, że ciągle tutaj jest. Przytaknęłam i rzuciłam do Alana.
- Widzisz on jest głupszy niż ci się wydaję - oczywiście nie miałam na myśli negatywnego słowa "głupi". - Nie masz się kogo wstydzić - rzuciłam i pchnęłam go w stronę sofy. Justin spojrzał na Alana z sympatią.
Wychodząc zauważyłam,że chłopcy zaczęli rozmawiać.
- Więc.. co jest między Tobą i Justinem? - wypaliła Ola kiedy tylko minęłyśmy próg kuchni.
- Nie wiem o co ci chodzi - przyznałam zgodnie z prawdą. Ola jak zwykle widziała więcej niż było w rzeczywistości.
- Oh nie udawaj Natalia, proszę cię! - wyrzuciła ręce w powietrze - Piszesz mi smsy, że ci się nudzi, że Justin to kretyn. Ja pakuję dupę w auto i przyjeżdżam z odsieczą i co zastaję ? - zrobiła teatralną pauzę. - Ciebie i Justina siedzących na tapczanie..kurde przecież prawie się całowaliście! - powiedziała trochę za głośno. Dobrze, że Justin nie zna polskiego, pomyślałam.
Słowa Oli przypomniały mi o sytuacji sprzed kilkudziesięciu minut. Szczerze? Nie umiem tego wytłumaczyć. Być może pod wpływem atmosfery trochę się zbliżyliśmy,ale przecież nie pocałowałbym Justina! Teraz tak mi się wydawało, byłam niemalże tego pewna. Choć w wtedy kiedy siedzieliśmy obok siebie to w tamtej chwili o niczym innym nie marzyłam jak tylko o tym, żeby delikatnie musnąć wargi Justina. Wstydząc się własnych myśli wyciągnęłam z lodówki sok porzeczkowy i rozlałam do szklanek. Chciałam się czymś zająć.
Ola stała oparta o blat i świdrowała mnie wzrokiem. W końcu westchnęła i powiedziała.
- Posłuchaj.. wiem, że Justin to niezłe ciacho. - słysząc to spojrzałam na nią skrzywiona. Czyżby czekała mnie "pogawędka rodzicielska"? Ola chyba źle odebrała mój wyraz twarzy bo powiedziała - Dobra,dobra.. ciacho to mało powiedziane. On jest boski! Bez mruknięcia oka mogłabym oddać mu się na jedną noc i potem o wszystkim zapomnieć, a dobrze wiesz, że łatwa nie jestem. - rzuciła na co ja wybuchnęłam śmiechem.
- Może przejedziesz do puenty ? - poprosiłam obawiając się, że zaraz znów powie coś równie dziwnego.
- Jasne,jasne - mruknęła zakładając kasztanowy kosmyk włosów za ucho. Skrzyżowała ręce na piersiach. - Po prostu uważaj, okej ? Nie angażuj się i po prostu..baw się dobrze - powiedziała i puściła do mnie oczko.
- Wiem, wiem. Goszczę światową gwiazdę w domu, to tylko przygoda - mruknęłam chcąc zapewnić ją, że między mną a Justinem nic nie ma i nie będzie.
Ola słysząc to klasnęła w dłonie i  poczochrała mnie po głowie.
- Moja dziewczyna - mruknęła zadowolona.
Wywróciłam oczami i wzięłam dwie szklanki do ręki prosząc Olę,żeby mi pomogła.
Ruszyłyśmy do salonu.

- Widzimy się na imprezie w piątek? - spytał Alan kiedy odprowadzałam ich do drzwi.
Spędziliśmy razem miły wieczór, może na początku było trochę sztywno, moi goście mieli problemy z przestawieniem się na angielski i wstydzili się Justina. Ostatecznie skończyliśmy na kilku szklankach domowego wina mojej babci, żeby się rozluźnić i na grze w twistera, żeby nie używać zbyt dużo słów. Każdy był zadowolony o czym świadczy późna godzina. Było po 23.
- Umm..postaram się. Nie wiem co z nim - mruknęłam i głową wskazałam na stojącego obok Justina.
Chłopak ożywił się.
- Hej! Też chce wiedzieć - Justin upomniał się widząc,że rozmawiamy o nim.
Alan spytał go czy przyjedzie na imprezę do niego w piątek. Justin zaśmiał się.
- Pewnie, stary widzimy się w piątek! - rzucił i obaj przybili piątki.
Spojrzałam na nich, wyglądali jak starzy kumple. Przez moment czułam się jakbyśmy byli na randce na dwie pary. Chyba każda dziewczyna zawsze marzyła o tym,żeby iść na podwójną randkę ze swoją przyjaciółką i jej chłopakiem. Mi się to nigdy nie udało, bo zazwyczaj to ja jeździłam do Pawła, on rzadko mnie odwiedzał.
Jeśli miałabym wyobrazić sobie taką randkę wyglądałaby dokładnie tak jak dzisiejszy wieczór. Po oknach mignęła nam struga światła, to znak, że tata Oli podjechał samochodem pod dom. Alan i Ola szybko pożegnali się z nami i ruszyli do auta. Nagle moja przyjaciółka wróciła się.
- Na początku chciałam Ci to dać na rozluźnienie atmosfery - przerwała i sięgnęła do torby,którą miała przewieszoną na lewym ramieniu - A teraz daję ci to żebyś ją podtrzymała - rzuciła i wcisnęła mi coś w dłoń.
Tata Oli zniecierpliwiony wcisnął kilka razy klakson, więc dziewczyna podbiegła do samochodu.
- I załóż w końcu coś innego niż dres! - zawołała uśmiechnięta i pomachała mi. Patrząc jak auto wyjeżdża z podjazdu pokiwałam jej i spojrzałam na swój strój. Faktycznie odkąd siedzę z Justinem w domu moim codziennym strojem był dres i rozciągnięta bluza. Moja poranna toaleta ograniczała się do umycia zębów i związania włosów w wysoki kok. Nie czułam potrzeby strojenia się skoro non stop przebywałam w czterech ścianach. Im dłużej nad tym myślałam tym bardziej było mi głupio, w oczach Justina musiałam być bardzo nieatrakcyjna. Nagle oprzytomniałam i zauważyłam, że nadal stoję przed domem, choć Ola z Alanem już dawno odjechali. Pociągając za klamkę sięgnęłam do kieszeni spodni i wyciągnęłam prezencik od Oli i zamarłam.
W ręku trzymałam.. blanta!
- Co tam masz? - spytał Justin, który czekał na mnie przy drzwiach. Nadal zachowywaliśmy bezpieczeństwo,więc nie mogłam pozwolić mu wyjść przed dom.
Spojrzałam na niego wystraszona i szybko ukryłam ręce za plecami.
- N-nic - wymamrotałam zmieszana. Jeśli Justin zobaczyłby blanta pewnie uznałby mnie za jakąś ćpunkę, co prawda kiedyś na pudelku mignął mi artykuł pod tytułem "Justin ze skrętem!" ale wolałam nie ryzykować, zawsze mogła to być tylko głupia plotka.
Moje zmieszanie chyba jeszcze bardziej go zaciekawiło,bo nie dając za wygraną Justin próbował obejść mnie,żeby zobaczyć co chowam w dłoniach
Przywarłam plecami do drzwi od łazienki.
- Odpuść - wymamrotałam patrząc jak Justin zbliża się do mnie. Niewiele myśląc otworzyłam drzwi i ryknęłam. - Idę się kąpać!
Zadowolona że udało mi się wykiwać Justina wyciągnęłam z kieszeni telefon i kładąc go na pralkę włączyłam muzykę. Zawszę robię to kiedy biorę prysznic.
Zrzuciłam z siebie ubrania i trzęsąc się z zimna szybko weszłam pod strumień ciepłej wody. Wylałam na siebie kokosowy szampon i obmyłam się nim dokładnie. Czułam jak woda delikatnie obmywa moje ciało, nie przejmując się niczym wyśpiewywałam razem z Bruno Marsem jego hit "Bilionaire".

- Co oglądasz? - oparłam się o oparcie tapczanu tuż za siedzącym Justinem i przez jego ramie obserwowałam telewizor. Chłopak trzymał w dłoni pilot i przeskakiwał z kanału na kanał. Po chwili westchnął i przeciągając się wymamrotał.
- Starałem się znaleźć coś co zagłuszy twój śpiew. - kąciki jego ust unosiły ku górze. - A raczej wycie. - poprawił się i jedną ręką poczochrał moje mokre głowę.
- Co? - odsunęłam się i przylizałam włosy.
- Po prostu strasznie fałszujesz - wyszczerzył zęby - Jestem na NIE - rzucił tonem jurora i pokiwał przecząco głową.
- Spadaj - odpowiedziałam z uśmiechem i wywróciłam oczami.
Justin podniósł się z kanapy, z początku myślałam że postanowił mnie posłuchać i spada, ale jak się okazało wyszedł do łazienki.
Zajęłam jego miejsce i wzięłam do ręki pilot. Było już przed północą, przełączając kanały zastanawiałam się gdzie moja babcia. Nie wiedziałam, że ludzie w jej wieku tak długo imprezują.
Nie mogąc zdecydować się na nic konkretnego zostawiłam na EzoTv, akurat przyszłość przepowiadał mój ulubiony wróżbita Maciej. Śmiejąc się pod nosem poczułam jak ktoś siada obok mnie.
- Co tam? - odezwał się Justin.
- Nudy - mruknęłam patrząc w telewizor.
- Może coś na rozluźnienie ? - spytał szelmowsko i pomachał mi czymś przed oczami. Chciałam go zignorować, lecz moją uwagę przykuło coś co Justin trzymał w dłoni. Trzymał mojego skręta!
Zerwałam się na równe nogi i przeszukałam nerwowo kieszenie. Były puste.
- Skąd to masz ? - spytałam i skrzyżowałam ręce na piersiach. Zatłukę Olę! Czułam się jak uczniak,którego przyłapano na paleniu papierosów na terenie szkoły.
Justin zaśmiał się głośno, jego śmiech rozniósł po całym domu.
- Oj Natalja.. pomyśl tylko..jakby znalazła to Twoja babcia - znów zamachał mi skrętem przed oczami. Był rozbawiony tą sytuację, szkoda, że nie można było tego powiedzieć o mnie. - Chciałabyś, żeby wiedziała, że jej ukochana wnuczka sobie popala? - udał oburzonego.
- Przechodź do rzeczy Bieber - wycedziłam i przeniosłam ciężar ciała na jedną nogę.
Justin oparł się jedną ręką o oparcie sofy i zamyślił przez chwilę. W napięciu oczekiwałam tego co ma mi do powiedzenia. Nagle na jego twarzy pojawił się zawadiacki uśmieszek.
- Zapalimy ? - wypalił w końcu.




***



I just want to know you better,
know you better now.

/Chcę Cię po prostu lepiej poznać, lepiej poznać teraz./


***


___________________________________________________________________

Do ~ktoś_tam :
YOU MADE MY DAY! :*
Uwielbiam Twoje komentarze, "rozrywkowa babcia" rozbawiła mnie do łez! <3

+ w dalszym ciągu zapraszam do followania(?) mnie na twitterze @Olili93 ! :)


JAK PODOBA WAM SIĘ NOWY WYGLĄD?