- Przytulę cię!
Stłumiony chichot doszedł do moich uszu, prawdopodobnie z garderoby mojej babci.
- Tak? To jestem w szafie. - usłyszałam w odpowiedzi i drzwi z szafy otwarły się, po chwili wyszedł z nich Justin z uśmiechem od ucha do ucha. Nie w sposób było go nie odwzajemnić. - Więc ? - spytał podchodząc do mnie.
- Więc co? - udawałam, że nie wiem o co mu chodzi oplotłam ręce na piersiach i zrobiłam krok w tył. Justin zaśmiał się lekko.
- Chcę moją nagrodę - powiedział i otwierając ramiona zamknął mnie w szczelnym uścisku. Zarumieniłam się nieco,ale również zarzuciłam mu ramiona na szyję w niezwykłym jak na mnie geście okazania uczuć. Po prostu tego chciałam, chciałam przytulić Justina Biebera.. i zrobiłam to.
Justin równie wydawał się być tym zaskoczony.
- Idziemy na spacer do lasu ? - mruknęłam w jego szyję.
Cofnął głowę, żeby móc na mnie spojrzeć.
- Myślisz, że możemy ? - spytał nie wypuszczając mnie z objęć.
Był tak blisko mnie, ze nie mogłam skupić się na tym co do mnie mówił, był wystarczająco blisko, żebym czuła żar jego oddechu na swoich ustach.
"Natka weź się w garść" upomniałam się w myślach. Ostatnio musiałam robić to dość często, nie wiem co się ze mną działo. Każda chwila spędzona razem sprawiała, że przywiązywałam się do Justina co raz bardziej. Próbowałam nie pokazywać po sobie, że martwi mnie jego wyjazd. Wiedziałam, że wtedy wszystko się skończy. Ale przecież wiedziałam to od samego początku, więc dlaczego teraz zaczęłam się tym martwić? Jak mantrę powtarzałam sobie, że to tylko przygoda. Dla nas obojga.
Justin wpatrywał się we mnie pytająco. Pewnie moje zbyt długie milczenie musiało wydawać się nieco dziwne.
- My możemy wszystko. - mruknęłam w odpowiedzi i rzuciłam mu łobuzerski uśmiech.
- Idziemy już? - Justin niecierpliwie przestępował z nogi na nogę a jego oczy błyszczały z podniecenia. Najwyraźniej nie mógł się doczekać naszej wycieczki do lasu. Wywróciłam z uśmiechem oczami, zachowywał się jak dziecko, któremu ktoś obiecał lizaka.
- Zaraz, muszę zadzwonić do mamy. - rzuciłam biorąc do ręki mojego blackberry. Przejechałam kciukiem po ekranie i weszłam w książkę adresową. Nie mam pamięci do numerów.
Ala..Alan..Babcia(dom)..Ciocia Henia..Ciocia Danka..Dom..Daniel, nerwowo przewinęłam w dół i znalazłam się na literce G. Gabi..Goczoł..Ilonka..i nagle mój wzrok skupił się na literce J, pod którą widniał tylko jeden kontakt. Justin. W dodatku z buziaczkiem!
Oniemiałam, to jakiś żart? Skąd się tutaj wziął? Wybrałam numer chcąc przekonać się czy jest prawdziwy. Byłam pewna, że Oliwia majstrowała przy moim telefonie i zrobiła mi psikus.
Nasłuchiwałam i po chwili usłyszałam dźwięk z tarasu. To komórka Justina! Szybko się rozłączyłam. Byłam zaskoczona, jakim cudem jego numer znalazł się w moich kontaktach?
- Popatrz kto do mnie dzwonił! - zawołał wesoło Justin wchodząc do salonu. Podsunął mi ekran swojego iPhone przed twarz. Zmrużyłam oczy i wyczytałam ostatnie połączenie. Natalja. Z buziaczkiem!
- Kiedy to zrobiłeś? - wydukałam.
Wpisał swój numer do mojego telefonu i mój do swojego. To oznaczało, że będziemy w kontakcie kiedy wyjedzie. Bo wyjedzie. Już za dwa dni. Szybko odgarnęłam tą myśl w ciemne zakamarki mojego umysłu, nie chciałam martwić się tym teraz.
Justin uśmiechnął się łobuzersko, tak jak lubię najbardziej, i pociągnął mnie do wyjścia.
- Chodźmy już! - zawołał.
- Ummm..pełno tu robactwa. - Justin odsuwał przed nami gałęzie, widocznie też nie lubi małych pełzających i latających owadów. Słońce z trudem przedzierało się przez gęste konary drzew. Otaczały nas liczne krzaki i porosty. Nie ma się co dziwić, przecież byliśmy w lesie.
- Możemy wracać jeśli chcesz. - rzuciłam idąc tuż za nim.
Justin przystanął nagle nie ostrzegając mnie, przez co wpadłam wprost w jego plecy.
- Nie znasz zasad komunikacji podczas wędrówek po lesie? - burknęłam pocierając czoło, które ucierpiało po naszym zderzeniu.
Justin uniósł pytająco brew i zachichotał.
- To takie zasady istnieją?
- Powinni je wymyślić specjalnie dla ciebie - rzuciłam na co on wywrócił oczami. - Dlaczego się zatrzymałeś? - złapałam się pod boki i rozejrzałam.
- Co tam jest? - spytał i wskazał palcem w nieznanym kierunki. Podążyłam za nim wzorkiem i uśmiechnęłam się pod nosem widząc obiekt, który zainteresował Justina.
- To drewniana altana, miejsce schadzek. - wytłumaczyłam zgodnie z prawdą. Babcia wielokrotnie opowiadała mi różne historie miłosne o ludziach, którzy spotykali się tutaj. Drewniana altanka w środku lasu była zdecydowanie romantycznym miejscem, dla mnie też.
- Romantyczne miejsce - rzucił wpatrując się w altanę. Justin chyba czytał mi w myślach! - Chodźmy tam!
- Nie! - odpowiedziałam trochę za szybko. Ja i Justin w romantycznej scenerii ? Wydaję mi się, że wtedy moja wyobraźnia kompletnie by oszalała. Nie chciałam ryzykować. - Uh.. to znaczy chodźmy gdzieś usiąść, nie chce mi się tam iść, bolą mnie nogi - wydukałam drapiąc się po łokciu i krzywo się uśmiechnęłam,ale wyszedł mi z tego raczej grymas.
Justin wywrócił oczami z uśmiechem.
- Boi się pani iść ze mną w miejsce schadzek ? - spytał i zrobił krok w moją stronę.
- No co ty! - zachichotałam nerwowo i zrobiłam mały krok w tył.
- Odnoszę inne wrażenie, panno Nataljo - Boże, dlaczego on mi to robi?! Jego cudowny akcent i figlarny uśmiech doprowadzał mnie do obłędu. Stałam i wpatrywałam się w niego, kiedy Justin zrobił kolejny krok zmniejszając dystans między nami. W pogłębiającym się chłodzie dnia na odległość czułam żar jego ciała. Justin stał blisko mnie i wpatrywał się we mnie w sposób, który bez dwóch zdań mnie zawstydzał.
Przez chwile staliśmy,on zapatrzony we mnie z szerokim uśmiechem i ja spoglądająca w górę, na niego. Wokół nikogo nie było, towarzyszył nam tylko delikatny podmuch wiatru. I nic poza tym.
To był idealny moment na pocałunek.
- Powinieneś mnie pocałować - palnęłam zanim to przemyślałam. Czy ja powiedziałam to na głos? - Jezus, nie chciałam tego powiedzieć - złapałam się za głowę. Ale ze mnie idiotka! Nie chciałam iść z Justinem do altanki, bo obawiałam się, że za dużo sobie wyobrażę. Okazuję się, że nawet w środku ciemnego lasu moja wyobraźnia zaczęła pracować. I to na pełnych obrotach. Co za wstyd!
Czekałam aż Justin wybuchnie śmiechem,ale zamiast tego on podrapał się nerwowo po karku i rzucił.
- Chciałbym.
Co?
Uniosłam brwi ze zdziwienia, na co Justin zachichotał.
- Ale po prostu chciałbym to zrobić jak trzeba,okej? - kontynuował nie odrywając ode mnie wzroku. - Iść z tobą na randkę, odprowadzić pod drzwi i skraść ci całusa. Ale nie mogę, nie mogę bo wszędzie są fotoreporterzy. - zakończył i przejechał dłonią po włosach.
To był zdecydowanie za duży przepływ informacji, nie wiedziałam co mam o tym myśleć. Zdecydowałam że lepiej będzie jak po prostu wrócimy do domu.
- Wydaję mi się,że powinniśmy iść..
- Na randkę? - spytał z łobuzerskim uśmiechem na co ja oblałam się rumieńcem.
***
You make me glow, but I cover up, won't let it show.
Cause I don't wanna fall in love.
/Sprawiasz, że promienieję, ale maskuję to, nie pokażę tego.
Ponieważ nie chcę się zakochać /
***
TADAM! taki tam suprajs, przynajmniej tyle mogę zrobić dla Was za te cudowne komentarze :)
UWIELBIAM WAS! <3
UWIELBIAM WAS! <3